sobota, 23 października 2010

trochę wprzód

Powoli idę ulicę i jestem naprawdę uśmiechnięta. Już robi się szaro, a ja mam nadal uśmiech na twarzy. Ludzie, którzy mnie otaczają są cudowni.
Mam marzenia, moja wyobraźnia żongluje. A ja jej na to pozwalam. Jest to frajdą.
Tworzę obrazy w głowie. Czasem na jawie. Tańczę w myślach.

Moja głowa czasem się wyłącza, gdy jest przeciążona. Słucham Izzi Dunn i czytam poezję.Tak, JA czytam poezję. Pawlikowska-Jasnorzewska, Poświatowska, Szymborska i miliard innych ukochanych.

Wącham stare książki, wodzę palcami po czcionce.


Jest mi dobrze.


Widzę siebie w lustrze. Jestem inna. Parę ciachnięć u fryzjera, lżej o więcej niż połowę. Patrzę na strój - inny niż kiedyś.
Zwracam większą uwagę na ludzi, słucham, uśmiecham się do nich. Nie przejmuję drobnostkami, a przynajmniej nie tak często jak kiedyś.
Kupuję co chwilę nową torbę. Rano w autobusie pozwalam na to, by słońce mnie mocno raziło.

Pielęgnuję cudowne wspomnienia, wspaniałe wakacje. To one mnie zmieniły.
Mam ochotę krzyczeć i całować w usta życie.


Pozdrawiam Was gorąco.